24 wrzesien 2000
http://www.festiwal.uni.wroc.pl
|
mozna bylo posluchac: Cezary Duchnowski "Ovinum Malkeinu" (10 min.) Waldemar Maszyński "Drzwi" (5 min.) Stanisław Krupowicz "Wariacje pożegnalne na temat Mozarta" (24 min.) Tadeusz Półról "Pierwsza sowa na drzewo" (6 min.) Jan Antoni Wichrowski "Księgi Megilot" (18 min.) realizacja dwięku: Cezary Duchnowski |
Jednak nie był to, jak zapowiadano, koncert kompozycji komputerowych, a koncert utworów stworzonych przy pomocy konputerów. A właciwie nie koncert tylko prezentacja tych kompozycji, bo nikt nie występował tylko utwory były puszczone z tamy (bšd dysku, nieważne). Na sali kilka, może kilkanacie osób widowni, za plecami pan realizator. A na scenie fortepian i dwa obrazki. Utwór Duchnowskiego zaczšł się doć ciekawie - szumiaste pętle prawie żywcem wzięte z "Time Machines" Coilów (chyba bardzo mi ta plyta weszła w krew ;), tyle że bardziej chropowate, póniej subtelny głos, również przypominajšcy ten coilowy, ale z "music to play in the dark vol.1". Niestety dalej zaczęło sie pojawiać coraz więcej klasycznych brzmień syntetycznych, kompozycja zaczęła przybierać bardziej konkretne, "nutkowe" formy, zrobiło się czysto akademicko i nudnawo. Niestety. Całe szczęcie tutaj owe czyste syntezatorowe brzmienia nie przytłšczały szumowego podkładu, a i kompozytor nie starał się użyć wszystkich barw swego instrumentu. A in plus w pewnym momencie pojawiły się dwieki jakby preparowanego fortepianu. Zawsze to co! I właciwie wiedziałem, czego się spodziewać po reszcie koncertu, a tu wielkie, bardzo pozytywne zaskoczenie. Kompozycja "Drzwi" Waldemara Maszyńskiego, który napisał, że "skrzypienie otwieranych drzwi jest jedynym materiałem, z którego powstał ten utwór. Continuum jakie zbudowałem w wyniku wspomnianej próbki dwiękowej jest próbš uzyskania pewnej całoci z jak najmniejszego elementu.". Tu też można było domyslać się akademickiej nadętoci rozmijajšcej się z radociš doznania dwiekowego. A jednak nie ;) Maszyński z pojedyńczego skrzypnięcia drzwiczkami zrobił niesamowity utwór pełen zgrzytów, pisków, piknięc i nieokrelonych dwieków, rozwijajšcy się od punktowych dwieków, przez zapetlajšce sie struktury rytmiczne i niedopowiedziane motywy melodyczne (i wszystko tylko na drzwiach) aż do totalnej nawałnicy dwięków "skrzypišcego archiwum" kończašcej się niezłym noisem, godnym samych Japońców, tych najlepszych. W ogóle nie sšdziłem, że akademicy potrafiš się poruszać w takiej estetyce. Niby to muzyka konkretna i takie tam, ale potraktowanie materiału dwiekowego w ten sposób, rozbijanie dwieku na maleńkie kawałki i z nich lepienie nowych struktur, tak dziwacznych nie wiem czy jest podciagane "w kręgach" do tego nurtu. To sposób pracy z dwiekiem obecny chociażby (a mi znany przede wszystkim) u Matmosa (plyta "matmos", tam wszystko jest nazwane), a zapewne i u reszty rycerzy elektroniki mietnikowej (Fennesz, Oval, Ikeda, miejscami (duzymi) nasze Molry, itede ;). I dlatego tym wieksze zaskoczenie, bo nie dosyć że taka rzeczpowstała na naszym podwórku,to jeszcze w kegach akademickich, które jak wiemy z eksploracjš nowych dwieków nie zawsze sš do przodu. Poza tym nie spotkałem sie jeszcze w muzyce współczesnej z tak totalnš dekonstrukcjš dwieku otoczenia, "konkretnego". Bo rozkładanie na czynniki głosu czy samych zdań, struktur jezykowych owszem (chociażby u Meredith Monk, Kurta Schwittersa (polecam "sonate in urlaten")). Jestem bardzo ciekaw innych kompozycji tego autora. Bo może tak mu wyszło tylko przez przypadek ;) Podobnie do materii podszedł Krupowicz, rozkładajšc niektóre motywy z kompozycji Mozarta, jednak stanowiły one tylko punkty wyjcia i zbiegu, "synchronizacji" poszczególnych motywów kompozycji. Do krótkich fragmentów różnych nagrań Mozarta (w odmiennych instrumentacjach) dobudował własne impresje dwiekowe, głownie oparte na szumiastych brzmieniach i barwach syntezatorowych. Czasem było ciekawie, czasem pompatycznie, czasem siermieznie. Miejscami robilo sie nawet residentsowato, niesteyt tylko chwilowo i nie wiem czy to bylo zamierzone, czy tak przez przypaek wyszlo i ubaw z rzeczy nader powaznych. Kompozycja zakonczyla sie dlugimi, szumiastymi plamami. Czyzy taki koniec czekal cala muzyke powazna? ;) Jak dla mnie utwor ten byl przydlugi i przekombinowany i jedyniefragmenty byly ciekawe. Po autorskim komentarzu kompozycji moznaby sie spodziewac niewiadomo jak szokujacego i obrazoburczeo dziela, a wyszlo doscniewinnie i nudnawo. Poznie byly jeszcze utwory Półrola i Wichrowskiego, obie nieciekawe i siermiezne, oparte na dawno przejadlych brzmieniach. Nota bede utwor Wichorwskiego byl nagrany na tegorocznej "musica polonica nova" we Wroclawiu (ten kawalek z brzmieniami JM Jarre'a i perkusista muszacym zdazyc za tasma ;), nihili novi nihili ciekawi. |
dzemik |
deszczowe psy [ główna ] [ radio ] [ musica ] [ koncerty ] [ distro ] |