Noc, 
ciemna noc i bar 
dlaczegoz by nie bar 
dlaczegoz by nie... 
 
wchodze,  
ja wchodze po schodach 
w gesty dym i mrok 
szelest kufli po blacie 
tlok 
  
Swietlicki przy barze 
hoduje bakcyla poezji 
niepoprawnym wywarem z zyta 
- Marcin, zapal sobie!!! 
Zapala sie muzyka... 
Spacer palcow po strunach kontrabasu 
w glebi scena 
szybko, niezmiennie 
a jednak sie zmienia 
muzyka od niechcenia 
wieczny dym i sztuka 
cichy jek saksofonu 
cichy jek saksofonu 
cichy jek ..... 
cichy...... 
A Marcin?  
dlaczegoz by nie Marcin? 
wchodzi na scene 
i w tonow milionie 
skrzydla rozwija 
prawym o przeszlosc uderza 
lewe....... 
-Marcin, zapal sobie!!!!! 
A Marcin, zapala 
dlaczegoz by mial ne zapalic 
dlaczegoz by nie... 
-BREJKAM WSZYSTKIE RULE! 
OLE! 
  
Znowu kontrabas i spacer po strunach 
w rytmie szesnastek 
szum glowy, dym 
i pomieszanie zdarzen 
na zewnatrz mroz 
a Trzaska na saksofonie 
na zewnatrz mroz 
Trzaska znow na.... 
na zewnatrz mroz 
trzaska 
  
wychodze. 
  
  |